Mordechaj Canin „Przez ruiny i zgliszcza” – recenzja książki

W ostatnich latach odnotowujemy kolejny powrót do literatury lokującej swoją fabułę w okresie II wojny światowej. Trend ten po raz kolejny uruchomił film, który odważniej niż książki sięga do trudnych i traumatycznych wydarzeń.

Książka ówczesną rzeczywistość często próbuje romantyzować, poszukując miękkich wątków i postaci, które mają odzwierciedlać ludzkie losy.

Ruiny i zgliszcza minionego świata

Na tym tle wyróżnia się wznowienie jakże mocno osadzonej w ówczesnej rzeczywistości książki autorstwa Mordechaja Canina, Przez ruiny i zgliszcza. Pozycja ta to jakże realistyczny, reporterski zapis życia małych miasteczek, w których zabrakło ludności żydowskiej. Autor książki opisuje je podczas swojej podróży po kraju, którą odbył zaraz po zakończeniu działań wojennych w 1946/47 roku. Przybywa do Polski incognito, z brytyjskim paszportem i odbywa długą podróż przez miasta i miasteczka, które do niedawna tętniły życiem, poszukuje ocalałych z Holocaustu rodaków powracających do swoich domów. Tylko, że tych domów już nie ma, zajęli je Polacy, przejęli warsztaty, sklepy i mienie.

Ten reporterski zapis nie wnosi nowych informacji, nie dostarcza wiedzy ponad tą, którą każda interesująca się tym okresem osoba już posiada. Pokazuje jednak coś innego, kilkadziesiąt miast, w których ludność żydowska przeważała ponad innymi, albo przynajmniej stanowiła połowę populacji. A to oznacza, że ich domostwa stoją do dzisiaj, czasem przetrwały sklepy i magazyny, przynajmniej jako obiekt, przetrwały religijne precjoza. Jeżeli chcemy poznać przedwojenną i powojenną rzeczywistość poprzez udział ludności żydowskiej w życiu kraju, ta książka z pewnością w tym pomoże.